Umarł blog - niech żyje blog!

Tytuł nieco przewrotny, ale całkiem dobrze oddaje to, co aktualnie słychać w blogosferze. A słychać różnie: zależy, gdzie przyłożyć ucho. Jedni wieszczą koniec bloga jako medium zbyt wymagającego uwagi, której rozleniwiony łatwymi komunikatami odbiorca, nie jest w stanie poświęcić dostatecznie wiele. Inni na takie dictum wybuchają śmiechem. Blog miałby umrzeć? Miałby zostać zdetronizowany przez, dajmy na to, Instagram? Dobre sobie!

Zacznę może od tego, że tym zjawiskiem interesuję się praktycznie od jego początków w Polsce. Wtedy blog był traktowany był jako narzędzie do wyrażenia siebie, pamiętnik, dziennik, platforma gromadząca amatorskie formy literackie. Nikomu jeszcze nie śniło się, że nadejdzie czas, w którym blog stanie się pełnoprawnym medium eksperckim. Miejscem, z którego będzie można zasięgnąć merytoryczną wiedzę (korzyść odbiorcy), a z drugiej strony pozyskać profit finansowy - mówiąc krótko: zarobić (korzyść nadawcy).

Ale do rzeczy! Co z tym blogiem?

Absolutnie uważam, że blogowi nic nie grozi. Być może wynika to z przekonania, że ludzi pragnących nie tylko muskać zagadnienia, ale prawdziwie się w nie zanurzać - nie brakuje. Tak, Instagram można odpalić w kolejce do stomatologa i tramwaju, a potem bezkarnie go porzucić. Ale nie dowiesz się z niego, dlaczego warto zwiedzić okolice Neapolu, gdzie dobrze zjeść kuchnię tajską i jak właściwie przygotować drewno do nałożenia farby kredowej. Bogatych treści, które oferują blogi nie sposób przyrównać do szybkiego i łatwo dostępnego contentu mediów pokroju Facebooka, Instagrama czy nawet Twittera. Podczas gdy wymienione media pozwalają autorowi komunikatu jedynie zasygnalizować zagadnienie, a odbiorcy ledwo liznąć temat, blog – dzięki swej nieograniczonej formie – umożliwia obcowanie z problemem w sposób wyczerpany i w pełni satysfakcjonujący. Nie sposób pominąć tu też kolejne ograniczenie platform social-mediowych. Ich stale limitowane zasięgi, godzą w dostępność przekazywanych za ich pośrednictwem treści, a polityka poprawności politycznej (kontrolowana również przez niewiele rozumiejące boty) nie zawsze pozwala na wolność wypowiedzi. W tym kontekście blogi to wyjątkowo pewne, godne zaufania i WOLNE miejsce dla prezentowanego kontentu. Co więcej - blog na zakupionej przez ciebie domenie jest praktycznie twoją własnością i doprawdy nie wiem co musiałbyś na niej prezentować, by twoje treści zostały zablokowane.

Znam zresztą zagadnienie również ze strony blogerów uprawiających swój fach komercyjnie i wiem, że szanujące się marki, wchodzące we współpracę w ramach product-placement zdecydowanie przedkładają wyczerpujące posty blogowe, pełne merytorycznych wskazówek, autorskiej frazy, swady i humoru nad lakoniczne wzmianki w instagramowym feedzie, opatrzone oznaczeniem kierującym do profilu marki. To ostatnie jest raczej pożądanym uzupełnieniem podstawy, jaką jest post blogowy.

A zatem – niech żyje blog! Być może dla wielu umarł, możliwe, że istnieją ludzie, których jego wymagająca forma męczy, ale ja wierzę, że głód wiedzy, pragnienie doskonalenia umiejętności czy nawet potrzeba rozrywki na wysokim poziomie – zawsze się wybroni.

Ewa